Czy zdarzyło Ci się kiedyś zastanawiać, kto ponosi odpowiedzialność, gdy pies wbiegnie na jezdnię? Albo kiedy nasz pupil zniszczy cudze rzeczy? To nie są pytania oderwane od rzeczywistości. To scenariusze, które mogą przytrafić się każdemu opiekunowi. I tu właśnie wkracza psie prawo – zestaw regulacji, które wyznaczają granice wolności zarówno psów, jak i ich ludzi.
Prawo a emocje
Z jednej strony mamy suche przepisy, z drugiej – emocje opiekunów, którzy często czują się oceniani lub wręcz atakowani. Kiedy gmina wprowadza obowiązek trzymania psów na smyczy, w internecie natychmiast pojawiają się dyskusje pełne żalu i gniewu: „Dlaczego mam krzywdzić swojego psa, skoro on nikomu nie robi krzywdy?” – pytają ludzie. Tylko czy naprawdę chodzi o krzywdę, czy raczej o naszą dumę i przekonanie, że „mój pies jest wyjątkowy”?
Prawo bywa bezwzględne, ale nie powstaje w próżni. Tworzą je politycy reagujący na wypadki, które często miały dramatyczny finał. Każdy głośny atak psa, każda tragiczna historia dziecka pogryzionego w parku – to kolejny impuls do wprowadzania nowych regulacji. W konsekwencji cierpią także ci, którzy dbają o psy wzorowo, bo wszyscy zostają wrzuceni do jednego worka.